niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 5 -" Prymitywy i pasożyty..."

 Podała mi, a ja zaciągnęłam się dwa razy. Już miałam jej oddać papierosa kiedy poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek...

Popatrzyłam na rękę, która ściskała mnie za nadgarstek. Odwróciłam głowę ,by zobaczyć co za "matoł" nie pozwala mi oddać papierosa Aśce? Zrobiłam wielkie oczy, gdy spostrzegłam, że tym "matołem" jest Nathan.

Stał teraz bliżej mnie, patrząc z taka miną, że sama się go bałam. Ale jak to ja oczywiście!!!! Udałam, że w ogóle mnie to nie rusza i zaczęłam;p

- Masz natychmiast puścić moją rękę!!!! - powiedziałam z pełną powagą.

- Jak będę chciał - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Justina od kiedy palisz? - zapytał Max z ironią w głosie.

Z tego wszystkiego dopiero teraz spostrzegłam, że Maxio stoi kilka centymetrów za Nathanem i także szeroko się uśmiecha<pewnie miał niezły ubaw ze mnie>.

- Co Cię to interesuje, pamiętnik piszesz?!! Sykes masz natychmiast puścić moją rękę!!!! - mówiłam to okropnie wkurzona i podjęłam próbę uwolnienia mojej dłoni.

Niestety nic z tego. Nathan był zbyt silny. Nie odpowiedział mi nic tylko wyrwał z mojej ręki papierosa, rzucił na ziemie i zdeptał. Max od tak zaczął się śmiać.

Ja byłam mega wkurzona. Koleś nie zna mnie w ogóle!!! Widział mnie chyba tylko raz w życiu i takie akcje odpieprza!! Masakra jakaś!!!

Podjęłam drugą próbę ale też nadaremnie, bo "ten siłacz" nie chciał mnie puścić.

- Puszczaj mnie słyszysz? - zaczęłam krzyczeć.

- Cicho Justina, nie rób scen powinnaś dostać surową karę za palenie fajek ale o tym porozmawiamy później. Chodź bo reszta czeka!! - powiedział dalej mega uśmiechnięty Nath i zaczął mnie ciągnąć w stronę samochodu.

- Surową kare?! Pozmawiać o tym?! Ty sobie chyba jaja robisz?!!!! Ciebie pogrzało na mózg kompletnie!!! Nie jesteś moją matką żeby mi prawić kazania!!! Puszczaj mnie nigdzie z Tobą nie idę!! - wrzeszczałam na całego.

Mocnym szarpnięciem uwolniłam rękę, obróciłam się tyłem do chłopaków i ruszyłam w kierunku domu. Nie było mi dane zrobić nawet 5 kroków, bo nagle poczułam, że moje nogi nie dosięgają ziemi. A to wszystko za sprawą tego ......<szkoda gadać>!!! Nathana, który po prostu zarzucił mnie sobie przez ramię. Wisiałam teraz głową w dół i jedyne co mogłam zrobić i tak z resztą zrobiłam; zaczęłam krzyczeć i okładać go pięściami po plecach;p

- Sykes masz mnie w tej chwili puścić!!! Słyszysz, puszczaj!!! - wrzeszczałam.

- Nie ma mowy idziemy do samochodu - powiedział śmiejąc się.

Obok nas szedł również Max, który bawił się przednio z tego wszystkiego.

- Tylko nie zróbcie jej krzywdy, bo jutro do pracy musi iść!! Powodzenia Justina - mówiła z rozbawieniem Aśka, którą właśnie mijaliśmy.

Krzyczałam, wrzeszczałam ale zero odzewu. W pewnym momencie nie wydałam z siebie już żadnego dźwięku. Poczułam okropny ból, jakby ktoś złapał mnie za gardło i nie chciał puścić. Nathan z Maxem tylko się z tego śmiali, myśląc, że dałam sobie spokój.

W końcu Nathan opuścił mnie na ziemie i otworzył drzwi samochodu. W tym czasie Max asekurował mnie na wypadek gdybym chciała uciekać. Posłałam tym wieśniaką złowieszczą minę i posłusznie wsiadłam do auta.

Prowadził Max, obok Nathan, ja razem z Tomem, Sivą i Jayem siedziałam z tyłu. Oczywiście ja na kolanach Jaya, bo przecież bym się nie zmieściła. Chłopcy gdy tylko mnie zobaczyli zaczęli;p

- Ooo Justina już jesteś?! Co tak długo? - pytał z uśmiechem na twarzy Tom.

- Mieliśmy lekkie komplikacje ale wszystko już jest ok - mówił Nathan śmiejąc się.

- Komplikacje, to dlatego niosłeś Justine na rękach? - powiedział rozbawiony Siva.

- Jak nie chciała iść to co miał zrobić - teraz Max musiał oczywiście dołożyć swoje 3 grosze.

Chłopaki patrzyli na mnie, chcieli zobaczyć moją reakcje na tą wymianę zdań jednak ja nie mogłam nic powiedzieć, moje gardło mi na to nie pozwalało, więc mega wkurzona<użyłabym innego sformułowania ale jestem kulturalną osobą> nie patrząc na chłopaków obróciłam się do nich tyłem. Oparłam głowę na ramieniu Jaya i gapiłam się bezmyślnie w szybę samochodu.

- Ooo stary chyba przegiąłeś! - powiedział Tom do Natha.

Ten jednak nic nie odpowiedział. Max ruszył. W samochodzie przez chwile panowała grobowa cisza, ale przerwał ją Tom, który zaczął głośno kłócić się z Maxem i Sivą gdzie mają jechać?!

Jechaliśmy już jakieś 10 minut<chłopaki gubili non-stop drogę> gdy nagle zaczął dzwonić mój telefon. Wszyscy ucichli<bo moim dzwonkiem na telefonie był głośny śpiew śmiejącej się Moniki>, a brzmiało to następująco;

" I'm bitch, but I don't care, I love it. Justina odbierz"

Popatrzyłam chwilę na ekran telefonu po czym odrzuciłam połączenie, bo nie byłam w stanie mówić. Nikt się nie odezwał, a telefon zadzwonił po raz drugi i znowu musiałam powtórzyć czynność po czym wróciłam do gapienia się w szybę. Czułam wzrok chłopaków na sobie ale postanowiłam mieć to gdzieś.

- Dojechaliśmy - powiedział Max.

- Nareszcie, bo już myślałem, że nie dojedziemy - narzekał Siva.

Po tych słowach otworzyłam sobie drzwi i wysiadłam z samochodu. Udałam się w kierunku domu. Od razu zauważyłam Monikę biegnącą w moim kierunku;

- Justina co się dzieje?! Dzwoniłam do Ciebie - mówiła ze zmartwieniem w głosie.

- Spoko nic jej nie jest. Po prostu mieliśmy po drodze lekkie komplikacje - odpowiedział z uśmiechem Jay.

- Co?! Jakie komplikacje? - dopytywała zdziwiona Mona.

- Nom jak zwykle Nathan musiał coś nabroić, bo Justina się do nas nie odzywa - mówił ze smutną miną Tom.

- Że co? Justina wszystko ok?

Wystarczyło jedno spojrzenie, a Monika wiedziała już wszystko < to zawsze było zaskakujące szczególnie dla naszych rodziców, że rozumiałyśmy się ze Słodziakiem bez słów. Potrafiłyśmy siedzieć koło siebie godzinami i nie odzywać się, wystarczyła sama obecność>

- Nie możesz mówić? - zapytała po polsku Mona.

Ja tylko kiwnęłam głową i przytuliłam się do niej. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jaką "trzecią wojnę światową" rozpęta Mona...




Dzięki wielkie za wszystkie komentarze:*** i z góry za kolejne;pp Dziękuje moim inspiracją, czyli: Klandzii ( ta bagietka niestety nie wypaliła;p), Karolinie i Anetce;p:***  no i oczywiście Słodziakowi ( za wszystkie rady i za to że jesteś:****)!!!

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 4 - "Wiesz kim jesteśmy...?"

Popatrzyłam na osoby zajmujące stolik i mnie zagięło.

- Cześć Justina pamiętasz nas jeszcze? - odrzekł Jay.

Przez chwile wpatrywałam się w chłopaków, przy stoliku siedziało całe The Wanted, oczywiście że od razu ich poznałam. Kiedy Jay zadał mi to durne pytanie myślałam, że skończę się tam ze śmiechu ale postanowiłam odegrać rolę swojego życia <no wiem przegięłam ale chciałam się z nich pośmiać!!> więc zaczęłam;

- Yyyy... No chyba was gdzieś już widziałam... - trzymałam się twardo swojej roli.

- Justina?? - zaczął Max - Nie kojarzysz nas? Przecież widzieliśmy się wczoraj?!! - mówił ze zdziwioną miną.

Reszta też tak na mnie patrzyła z niedowierzaniem i zdziwieniem. Myślałam że wybuchnę ale uspokajałam się w duchu <Justina musisz wytrzymać> - powtarzałam to sobie cały czas!

- A tak wiem już gdzie was widziałam! - mówiłam z uśmiechem.

- Nom gdzie nas widziałaś? - zapytał Siva z nadzieją w głosie.

- W klubie... To wy jesteście tymi chłopakami, którzy stawiali mi i mojej kuzynce drinki, a później chcieliście coś więcej... - zrobiłam minę zabójcy <w duchu gratulowałam sobie swojej wyobraźni> i ciągnęłam dalej - Jeden z was nawet mówił mi, że jak się z nim prześpię to dostane extra kasę.

Ich mina mówiła wszystko. Patrzyli na mnie jak na ufo, a ja miałam z nich taki polew. Wtedy Nathan zaczął;p

- Jaki klub? Justina przecież my nie byliśmy w żadnym klubie? Co ty gadasz? - mówił lekko skołowany.

- To nie wy?? - zrobiłam minę bardzo zdziwionej osoby i mówiłam dalej - No tak... tak rzeczywiście, to nie mogliście być wy. Tamci mieli niezłe kaloryfery, a wy tak trochę słabo - uśmiechnęłam się chamsko.

- Aha, dobrze wiedzieć - powiedział Tom ze skwaszoną miną.

- Naprawdę nas nie kojarzysz? - zapytał ponownie Max

- Nie chwila wy...- przedłużałam - wy... jesteście tym boysbandem. Czekaj, jak oni się nazywali...??? Mona by wiedziała... Yyyy... - zaczęłam się bawić kosmykiem włosów, obkręcając go na palcu, żeby wyglądało, że naprawdę myślę nad odpowiedzią.

Chłopcy już chcieli mi powiedzieć ale ich wyprzedziłam i wyszczeliłam:

- Wiem wy jesteście One Direction!!! - wykrzyczałam.

- Cooo???!!! Jak możesz nas porównywać do tego zespołu, foch forever Justina, wstydź się!!! - wrzeszczał Tom.

Już nie mogłam wytrzymać i wybuchłam głośnym śmiechem. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli, a ja nie mogłam przestać. Normalnie się popłakałam. Po 5 minutach jakoś się ogarnęłam. The Wanted patrzyło na mnie z taką groźną miną.

- Więc nie wiesz kim jesteśmy!! Świetnie w takim razie możemy już iść! - zaczął Jay.

- Nici z podziękowań, Nath musisz powiedzieć Jess, że się staraliśmy ale ona nas nie pamięta - mówił ze zgaszoną miną Siva.

- Hej Tom przestań robić taką minę, a Ty Siva siadaj i nie pleć bzdur!!

- Yyyy.. Czy mi się wydaje? - zaczął Max - Czy ona udawała, że nas nie pamięta?

Zaczęłam się znowu śmiać.

- Max dostaniesz ode mnie medal za inteligencje! Czy wy naprawdę sądziliście, że nie pamiętała bym zespołu Słodziaka. Przecież ona słucha was na okrągło. W kółko tylko The Wanted i The Wanted!

Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać i w tym momencie podszedł do mnie Alex. Wcześniej tylko mi się przyglądał i od czasu do czasu uśmiechał ale chyba po raz pierwszy od naszego przywitania podszedł do mnie i zaczął;p

- Justina wszystko w porządku? - zapytał.

- Tak spoko Alex to moi znajomi - powiedziałam uśmiechając się do niego.

- Ok to nie będę wam przeszkadzać. Zawieść Cię po pracy do domu?

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do rozmowy wtrącił się Nathan mówiąc;

- Nie ma takiej potrzeby, odwieziemy Justine do domu - powiedział oschle, posyłając Alexowi groźną minę.

- Justina? - popatrzył na mnie Alex.

- Nie dziękuje może innym razem:) pojadę z chłopakami - posłałam mu taki sobie uśmiech, bo powiem szczerze trochę mnie zatkało zachowanie i mina Nathana.

Alex odszedł, a Max zaczął:

- Stary nie musiałeś go tak chamsko zbyć, przecież by sobie poszedł.

- Ja tego nie skomentuje Nathanie Sykes, bo lekko przegiołeś - popatrzyłam na niego tym swoim wzrokiem <What the fuck???> i powiedziałam do chłopaków - Co chcecie?

- Weźmiemy numer 12, największą jaką macie i butelkę 2l pepsi - powiedział Tom.

- Ok robi się.

Odeszłam od stolika i poszłam w kierunku kuchni. Czułam, że chłopaki odprowadzają mnie wzrokiem ale nie odwróciłam się. W drodze spotkałam Alexa;

- Alex czekaj, chciałam Cię przeprosić, nie wiem co napadło Nathana. On nie chciał być chamski.

- Spoko to nie Ty powinnaś przepraszać i tłumaczyć jego zachowanie - mówiąc to miał smutną minę.

- Nie smuć się - mówiąc to od tak pocałowałam go w policzek. Może się trochę zagalopowałam ale nie chciałam go tak zostawiać. Pożegnałam się z nim, bo Alex jechał już do domu<szczęściarz skończył wcześniej> - pomyślałam.

Po 30 minutach wyszłam z kuchni, z ogromną pizzą. Przy stoliku chłopaków toczyła się żywa dyskusja na jakiś temat, jednak gdy podeszłam bliżej ucichło. Tom od razu się uśmiechnął i wziął ode mnie pizze. Wróciłam jeszcze po pepsi i życzyłam smacznego. Chłopaki podziękowali i zaczęli jeść. Tylko Nathan z Maxem cały czas mnie obserwowali i nawet gdy przyniosłam pizze nie oderwali ode mnie wzroku <dziwne> - pomyślałam.

Gdy The Wanted zjadło pizze zawołali mnie, by zapłacić. Powiedzieli tylko, że reszta mam zachować dla siebie i że czekają w samochodzie.

Skończyłam swoją pracę jakieś 10 minut później. Wyszłam razem z Aśką na zewnątrz. Ona zaczęła palić, a ja w myślach powtarzałam sobie < nie możesz Justina, przecież sobie obiecałaś> i na moje nieszczęście koleżanka zapytała:

- Justina chcesz?

- Nie będę zaczynać nowego, bo zaraz musze iść. Mogę Twojego? - zapytałam z uśmiechem.

- Tak jasne.

Podała mi, a ja zaciągnęłam się dwa razy już miałam jej oddać kiedy poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek...





Myśl, że ten rozdział jest w miarę spoko. Cami to specjalnie dla Cb, żebyś nie narzekała, że takie krótkie pisze, a tak po za tym to gdzie twoje opowiadanie??!!!!!Czekam!!!
Z góry dzięki za komentarze:* i buziak dla Cb Słodziak za wsparcie i inspiracje aaa no i Klandzia Tobie też Wsioku:**

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 3 - "Moja kochana praca..."

Wstałam koło godziny 9, bo na 10 miałam do pracy. Wzięłam czarne , długie rurki i czarną bokserkę z napisem: " I'm Justina" i poszłam z nimi do łazienki, żeby się ogarnąć. Wszystko zajęło mi koło 20 minut. Oczywiście włosy spięłam w kok. Co do makijażu to nie zaszalałam <w końcu do pracy!>. Tylko jasny podkład i tusz do rzęs. Po wszystkim powędrowałam prosto do kuchni, by zrobić sobie kawkę, którą kocham, <moja słabość i uzależnienie>. Mona już tam była, siedziała przy stole i wcinała kanapki;p

- Cześć Słodziak, co tam? Wyspałaś się? - zapytałam.

- Hej, no powiedzmy, jakoś nie mogłam spać. Wstałam o 8 i poszłam pobiegać - powiedziała ze smutną miną.

- Mona co jest?

- Nic się nie dzieje. Nie martw się. Powodzenia w pierwszym dniu pracy! - mówiąc to wstała od stołu i poszła w stronę salonu.

- Dzięki!

Nie poszłam za nią, bo wiedziałam, że jak będzie chciała pogadać to sama zacznie temat. Wypiłam swoją kawę i wygramoliłam się do pracy.

<Pierwszy dzień w nowej pracy> na samą myśl byłam zdenerwowana, ale cóż trzeba zacisnąć zęby i walczyć. Przynajmniej tak mówią Ci wszyscy mądrzy ludzie.

Droga do pracy zajęła mi koło 20 minut. Oczywiście szłam skrótem. Idąc przez park przypomniałam sobie wczorajsze zdarzenie. Wtedy po raz pierwszy od rana pomyślałam o tej buntowniczce, która nie chciała mnie wypuścić z objęć i... jej bracie Nathanie.

<Ciekawe co tam u niej?> - pomyślałam.

Gdy byłam już na miejscu swojej nowej pracy mój szef Nick przedstawił mnie całemu personelowi mówiąc:p

- Uwaga wszyscy oto Justina nasza nowa koleżanka z pracy bądźcie dla niej mili - powiedział po czym wyszedł tłumacząc się, że ma dużo pracy.

- Fajna koszulka - powiedział chłopak stojący najbliżej mnie.

- Dzięki - uśmiechnęłam się i wyciągając rękę - Jestem Justina a Ty?

- Tak to już wiem - mówił rozbawiony - Ja jestem Alex a to Jack - pokazał na chłopaka stojącego obok.

- Miło mi poznać - powiedział Jack i uśmiechnął się do mnie.

- Mi również - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.

- Czyli będziesz rozwozić pizze? - zapytał Alex.

Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo naszą rozmowę przerwała jakaś dziewczyna mówiąc, że szef wzywa mnie natychmiast do swojego gabinetu. Z jej miny mogłam odczytać, że to nie będzie raczej miłe spotkanie. Uśmiechnęłam się sztucznie do chłopaków i poszłam za dziewczyną. W głowie aż huczało mi od myśli. Nie wiedziałam co się dzieje?!! Przecież dopiero jakieś 20 minut temu przyszłam więc nie mogłam zrobić czegoś źle.

Po chwili doszłam do drzwi gabinetu, zapukałam i weszłam. Nick siedział przy swoim biurku. Jego mina nie wróżyłam nic dobrego. Wskazał mi miejsce na przeciwko siebie i zaczoł;p

- Justina wiem, że zatrudniłem cię na etat jako rozwozicielka pizzy ale okazało się, że o wiele bardziej potrzebna nam jest kelnerka tu w pizzeri, czy byłby to dla Ciebie problem, żeby pracować na tym stanowisku? - mówił spokojnie Nick.

- Yyy.. no wie pan ja potrzebuje pieniędzy. Jeśli musze być kelnerką to jasne czemu nie - powiedziałam z udawanym uśmiechem.

- To świetnie, że się zgadzasz. Twoje godziny pracy nie ulegają zmianie. Jeśli chodzi o pieniądze to napiwki są wyłącznie dla Ciebie, reszta pozostaje bez zmian. Czy możemy od razu podpisać umowę? - spytał wyciągając kartki z szafki.

- Tak oczywiście.

Podpisałam umowę i od razu dostałam fartuch do ręki. Jako, że od teraz pracowałam jako kelnerka miałam o wiele więcej pracy niż sądziłam na początku. Na tym samym stanowisku była także Asia. Dziewczyna o krótkich brązowych włosach, jasnej karnacji i niebieskich oczach. Swoją figurą przypominała Monike. Same musiałyśmy obsługiwać całą pizzerie.

Pierwsze 4 godziny były dla mnie najgorsze. Biegałam od stolika do stolika żeby podawać zamówienia zgodnie z wyznaczonym od górnie czasem. Przy czym najbardziej wkurzające było to, że cały czas musiałam się uśmiechać, aż mnie policzki bolały. Wyglądałam dziwnie i bardzo nie naturalnie szczerząc się do wszystkich, przynajmniej Asia tak twierdziła.

Koło godziny 16:40 byłam padnięta. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa, a jeszcze do tego nie wiem jakim cudem obtarły mnie trampki!! <To jest chyba mój najgorszy dzień w życiu> - pomyślałam.

Asia zaczęła mnie wołać żebym obsłużyła ostatni stolik i nasza praca na dziś się skończy. Wzięłam notes z długopisem, "ustawiłam" sobie sztuczny uśmiech, podeszłam do stolika nie patrząc na klientów, mówiąc:p

- Co państwo zamawiają?

Popatrzyłam na osoby zajmujące stolik i mnie zagięło.

- Cześć Justina pamiętasz nas jeszcze? - odrzekł Jay.





Dziękuje mojej inspiracji :** Mona wiesz że chodzi o Cb;p
Przepraszam, że trochę nudny ale jakoś nie mogłam ostatnio nic pisać..:(

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 2 - " Jess co ty robisz...?"

- Yyy... Nath. Odbierz - powiedziałam podając telefon Jess.
Wzięła telefon do ręki i odebrała. Jednak była zbyt "nawalona" żeby rozmawiać. Zaczęła śpiewać do telefonu (So kiss me and tell me I'm the one. There's no other, no other one you want, baby...baby...) - zaczęła się zacinać;p



- Justina zabierz jej ten telefon! - powiedziała do mnie Mona.

- Jess daj.

Wyrwałam jej telefon z ręki i usłyszałam czyiś śmiech. Co dziwne nie jednej osoby lecz kilku. Zaczęłam:

- Halo?

- Jess co to było? - zapytał męski głos.

- Rozmawiasz z jej koleżanką, Jess nie jest w stanie w tej chwili rozmawiać, z resztą chyba było słychać. - powiedziałam.

- Co jej? Spiła się czy jak?

- Powiedzmy, że wypiła o jednego drinka za dużo. Proszę powiedź mi, że wiesz gdzie mieszka Jess lub znasz numer do jej rodziny bo musimy ją gdzieś odstawić.

- Jestem jej bratem. Powiedz gdzie mogę ją odebrać? - zapytał poważnym głosem.

Podałam mu adres pod który ma pojechać i powiedziałam żeby przyjechał jak najszybciej może. On podziękował i zakończył rozmowę. Doszłyśmy do domu w 8 minut. Położyłyśmy Jess na kanapie i czekałyśmy na jej brata. Panowała cisza ani ja ani Mona nic nie mówiłyśmy, aż Jess zaczęła:

- Zimno mi.

- Poczekaj zaraz ci coś przyniosę - mówiąc to kierowałam się do swojego pokoju.

Za parę minut przyniosłam jej ciepły sweter i koc. Pomogłam się jej ubrać i przykryłam kocem. <No jak miało ci być ciepło jak miałaś na sobie tylko taką cieniutką, zwiewną sukienkę> - pomyślałam.

Mona poszła zrobić nam herbatę, a Jess przytuliła się do mnie mówiąc:

- Nawet nie wiem jak wam się odwdzięczę. Uratowałyście mnie przed tym kolesiem.

- Spoko, zawsze do usług.

Jess zasnęła, przytulona do mnie. Byłam dla niej wygodną poduszką. Popijając herbatę z Moną, usłyszałyśmy pukanie do drzwi.

- Ja otworzę - powiedziała Mona.

Pokiwałam głową na zgodę, wtedy Jess się poruszyła jeszcze bardziej wtulając się we mnie. Popatrzyłam na nią i powiedziałam:

- Nie dam Cię nikomu skrzywdzić.

- Spokojnie my się nią zaopiekujemy - powiedział głos stojący przy drzwiach.

Tak się przestraszyłam że prawie podskoczyłam na kanapie. Razem z Moną patrzącą na mnie z uśmiechem w pokoju było jeszcze 5 chłopaków. Wszyscy uśmiechnięci patrzyli na mnie. Zrobiło mi się gorąco. Strzeliłam mega buraka. Wtedy Mona zaczęła:

- Justina przyszło całe The Wanted po Jess;p - powiedziała to z wielkim uśmiechem.

- Cześć - powiedzieli chórem.

- Czyli nie musimy się przedstawiać, bo nas znacie - powiedział z szerokim uśmiechem chłopak z lokami na głowie<Jay> - pomyślałam.

- Nie musicie, przez Monę znam wasz zespół - powiedziałam uśmiechając się i popatrzyłam na Jess - Hej Blondi musisz wstać, brat po Ciebie przyszedł.

Nic zero odzewu. Popatrzyłam na chłopaków i jeszcze raz na Jess.

- Blondi wstawaj bo cię okradną - mówiąc to sama się z siebie śmiałam

- No to co niech mnie okradają, chce spać - powiedziała zaspana Jess.

Popatrzyłam na chłopaków z tekstem:

- Który jest jej bratem? Proszę jest do odebrania.

Zaczęli się śmiać. Podszedł Nathan mówiąc:

- Ja jestem jej bratem - ciągnąc - Poczekaj wezmę ją na ręce bo inaczej chyba nie pójdzie.

Kiedy się do mnie zbliżył poczułam śliczne męskie perfumy. Nathan chciał wziąć Jess na ręce ale ona zarzuciła ręce na moją szyję stawiając jeszcze większy opór. Razem z Nathanem zaczęłam się śmiać. Był na tyle blisko mnie, że poczułam jego oddech na swoim policzku.

- Jess musisz iść do brata na ręce. Ja nie jestem aż tak silna by cię podnieść - zaczęłam.

- Nie chce nigdzie iść! Chce zostać z Tobą, przecież mnie obronisz, tak jak z tym kolesiem z klubu!! - mówiła z zamkniętymi oczami Jess.

- Z jakim kolesiem? - zapytał stojący obok Mony, Max.

- Yyyy... - zaczęła Mona, patrząc na mnie żebym coś powiedziała, bo najwyraźniej ona nie chciała tego mówić.

- Nie ważne, Jess w tej chwili masz iść na ręce do brata! - krzyknęłam na Jess.

Dziewczyna od razu ze strachu otworzyła oczy. Puściła mnie więc Nathan wziął ją na ręce i wyszedł z domu. Za nim wyszedł Tom, który do tej pory wcale się nie odezwał.

- No więc.. - zaczął Max.

- Dziękujemy za pomoc małej - wtrącił Jay.

- Nie ma sprawy - powiedziała Mona.

- No to my będziemy się zbierać bo już późno - powiedział Siva.

- Tak już późno - Odpowiedziała Mona.

Chłopcy uśmiechnęli się jeszcze i wyszli. Popatrzyłyśmy się na siebie z Moną przez chwile po czym każda poszła do swojego pokoju spać. Odkąd Nathan wziął Jess z moich objęć nie odezwałam się ani słowem nie wiem dlaczego. Po prostu coś się we mnie zablokowało, nie mogłam z siebie wydusić ani pół słowa. Po za tym dziwne to wszystko było, te podziękowania to że nawet nie zapytali o moje imię. Nie wiem, może zdziwiam. Wzięłam luźną podkoszulkę z napisem ,,Chcę spać.." i krótkie spodenki <moją piżamę> i poszłam się wykąpać. Gdy przyłożyłam głowę do jaśka od razu zasnęłam.

Specjalnie dla Cb Mona;p
Mam nadzieje że w miarę rozdział;)

Rozdział 1 - "Ten nasz cudowny wypad..."

Wchodząc do środka od razu dało się usłyszeć głośną muzykę. Poczuć dużą ilość alkoholu i dymu papierosowego. Kochałam takie miejsca jak to. Zapominałam wtedy o problemach o swoim życiu tylko ja, Mona, muzyka i alkohol. Nikt po za tym... Nic po za tym...

Zajęłyśmy miejsca przy barze. Zamówiłyśmy sobie drinki i kołysząc się przy piosence The Wanted ,, Heart Vacancy" rozmawiałyśmy na temat mojej nowej pracy <jako rozwozicielka pizzy>:

- Myślisz, że będzie łatwiej niż w poprzedniej pracy? - zapytała Mona

- Sądzę, że tak. Będę pracować od 10 do 17 w tygodniu, wiec nie za haruje się na śmierć - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.

- Nie najgorzej, a w weekend? - spytała.

- Yyyy... No właśnie Mona nie wiem jak to przyjmiesz ale... - zaczęłam przeciągać, by powiedzieć to trochę delikatnie.

- Tylko mi nie mów, że nie będziesz ze mną chodziła co piątek do klubu... - powiedziała z miną zbitego pieska.

- Słodziak w weekend pracuje od 16 do zamknięcia - powiedziałam ze smutną miną.

- Czyli do której?? - dopytywała.


- No do 24:30 - powiedziałam po cichutku.


- DO KTÓREJ?!!! OSZALAŁAŚ DO 24:30???!!! - powiedziała wydzierając się na mnie.

- Mona nie rób scen proszę ... Wiesz, że musze zarobić trochę pieniędzy, bo nie mogę ciągle od Ciebie pożyczać... - próbowałam ją uspokoić.

- Strzelam focha forever Justina.

Mówiąc to wstała i udała się w kierunku łazienki. Poszłam za nią, zastanawiając się co mam jej powiedzieć żeby się uspokoiła. O dziwo nie było kolejki do Wc więc weszłyśmy od razu. Mona stojąc przy lustrze zaczęła poprawiać makijaż. Ja usiadłam na blacie koło umywalki i nie patrząc na Mone zaczęłam:

- Słodziak musisz zrozumieć.

Moje spojrzenie powędrowało na drzwi od łazienki, z których nagle wyszła dziewczyna. Wyglądała na bardzo pijaną. Oparła się o jedną z umywalek i zaczęła płakać. Zeskoczyłam z blatu i podałam jej chusteczkę mówiąc:

- Weź na pewno ci się przyda.

- Nie wiem co mi jest. Jakiś chłopak postawił mi drinka i po wypiciu źle się czuję. Jakbym była nawalona - mówiła przecierając łzy.

- Ten facet chyba ci coś dosypał do drinka, bo wyglądasz na nieźle wstawioną - powiedziała Mona.

- Jesteś tu z kimś? Mamy kogoś zawołać? - zapytałam.

- Moje koleżanki się gdzieś zmyły zostawiając mnie samą z tym facetem.

- No to fajne masz te koleżanki - powiedziałam.

- Musze zadzwonić do kogoś, bo sama stąd nie wyjdę. Strasznie mi się kręci w głowie.

Sięgnęła ręką do torebki, ale nie mogła wyciągnąć telefonu.

- Poczekaj - mówiąc to wzięłam jej z torebki telefon - Jak chcesz to my ci pomożemy. Odwieziemy Cię do domu, z nami nic ci się nie stanie. - powiedziałam łapiąc dziewczynę bo obsuwała się na ziemie.

- Tak proszę zawieście mnie do domu - mówiąc to zaczęła płakać.

Złapałyśmy ją razem z Moną po dwóch stronach i wyszłyśmy z łazienki. Przechodząc przez klub zaczepił nas chłopak mówiąc:

- Gdzie byłaś gwiazdko, wszędzie Cię szukałem? - powiedział i popatrzył na nas.

- Przyprowadziłaś koleżanki? - mówił to z drwiącym i głupim uśmiechem.

- To ten facet od drinka - szepnęła mi dziewczyna.

- Odsuń się podła kanalio, chcemy przejść - powiedziałam.

Nie zastanawiając się minęłyśmy tego kolesia i wyszłyśmy z klubu. Chciałyśmy zamówić taxi ale Jess < bo tak miała na imię dziewczyna, którą ,,ratowałyśmy"> chciała iść na nogach. Zgodziłyśmy się, szłyśmy jakieś 10 minut gdy Jess zaczęła krzyczeć, że chce usiąść. Posadziłyśmy ją na ławce i zajęłyśmy miejsca obok niej.

Siedziałyśmy w ciszy jakieś 10 minut gdy nagle poczułam że coś wibruje w mojej kieszeni. To był telefon Jess <zapomniałam, że mam go w  kieszeni bo Jessica nie mogła go utrzymać w ręce>. Wyciągnęłam i popatrzyłam na ekran telefonu, mówiąc:

- Jess twój telefon dzwoni.

- A kto dzwoni? - zapytała.

- Yyy... Nath...


Wiem trochę drętwy ale później się rozkręci;p
Komentarze mile widziane;)

sobota, 11 maja 2013

Prolog

Jak co tydzień w piątek wybrałam się z moją kuzynką Mona na imprezę. Odkąd przeprowadziłyśmy się do Wielkiej Brytanii co weekend wychodzimy razem, by zaszaleć. To był nasz rytuał.
Tym razem wychaczyłyśmy nowo otwarty klub ,,Blue Sky", który znajdował się niedaleko od naszego mieszkania. Jakieś 20 minut spacerkiem. Postanowiłyśmy iść tam koło godziny 20 żeby mieć czas na przygotowanie. Mona jak zwykle pindrzyła się by podrywać chłopaków ile wlezie. Ubrała na siebie jasno niebieską sukienkę na ramiączkach, która kończyła się w połowie uda. Do tego obowiązkowo czarne szpilki i lekki makijaż. Włosy wyprostowała i zostawiła rozpuszczone. Ja przez wzgląd na swoją przeszłość nienawidzę sukienek, kojarzyły mi się z moja matką, która zawsze kazała mi je nosić by wyglądem przypominała ją sama w młodości. Założyłam krótkie, czarne spodenki do tego podkoszulkę z napisem "I will not drink... tomorrow" i czarne trampki. Postawiłam na mocny, ciemny makijaż i włosy obowiąkowo spiętę bo nie cierpię mieć rozpuszczonych. Wkurzają mnie za każdym razem gdy na nie patrzę. Są odcieniu jasnego blondu. Bardzo długo je nie ścinałam wiec urosły mi prawie do pasa. Dziś zdecydowałam się na ciasno spięty kok.



W świetnych nastrojach wyszłyśmy z domu. Idąc przez park <skrótem> byłyśmy w klubie koło godziny 20:20. Jak zwykle Mona strasznie się gramoliła z wyjściem;p

- Dlaczego Ty zawsze musisz się tyle czasu zbierać? - zapytałam.

- Ja się nie gramole to Ty zawsze jesteś gotowa przed czasem, a później skamlesz żebym się pospieszyła!

- Dobra, nie będę się z Tobą sprzeczać Słodziak < Zawsze tak nazywałam Mone gdy chciałam skończyć nasze sprzeczki była dla mnie jak siostra>

- Uwielbiam gdy tak do mnie mówisz Justina wiesz? - z uśmiechem na twarzy popatrzyła na mnie.

- Tak wiem to.

Dałam jej buziaka w policzek i stanęłyśmy do kolejki pod klubem. Po 10 minutach weszłyśmy, oczywiście przy bramce jak zawsze tylko mnie sprawdzali. Mona zawsze się przy tym śmieję;p

- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego Ciebie nigdy nie sprawdzają, a mnie zawsze, przecież to chore?!!

- Bo wyglądasz jakbyś miała 16 lat, a nie 18. - powiedziała śmiejąc się.

Zrobiłam 2 głębsze wdechy i postanowiłam, że nie będę się tym przejmować. Bo przecież cały wieczór przede mną.



Przepraszam że taki słaby trochę wyszedł ale to mój pierwszy napisany prolog w życiu;p
Z góry dzięki za zrozumienie;)

Bohaterowie

Justina James (18 lat) - Jest zamkniętą w sobie dziewczyną. Przez swoich rodziców, którzy w dzieciństwie bardzo ją skrzywdzili nie potrafi zaakceptować siebie, swojego wyglądu. Razem z kuzynką Moniką James uciekła przed przeszłością i zaczęła nowe życie
w Wielkiej Brytanii.



Monika James (19 lat) - traktuje Justine jak swoją młodszą siostrę. Rodzice wyrzucili ją z domu, gdyż nie była dla nich perfekcyjną córeczką jaką zawsze pragnęli. Chłopak zdradził ją z najlepszą kumpelą, by zapomnieć dużo imprezuje. Potrafi świetnie śpiewać jednak ukrywa to. Jest skryta i nie potrafi zaufać facetom.




   The Wanted ;p (Nathan Sykes <20 lat>, Max George<25 lat> Tom Parker<25 lat>,Jay McGuiness<23 lata>, Siva Kaneswaran<25 lat>)




Jessica Sykes (17 lat) - młodsza siostra Nathana. Podkochuje się w jednym z The Wanted;p
 
 
 
Kelsey Hardwick(21 lat) - dziewczyna Toma, tancerka i modelka.



Nareesha Mccaffrey (24 lata) - dziewczyna Sivy, projektantka butów.



Nano(28 lat) - menadżer The Wanted i ich wierny przyjaciel.


 
Natalie Bein (22 lata) - zdolna
i utalentowana pani fotograf, która przez swoje zaangażowanie będzie bardzo lubiana
i szanowana przez dziewczyny i The Wanted.
 
 
 
 Annette Diaz (20 lat) -
z zawodu wizażystka, która razem z Natalie wkracza w życie Justiny i Mony, by pomóc im
w ciężkich chwilach.
 
 
 
  Kevin Myers(39 lat) - ochroniarz i przyjaciel The Wanted